KUPUJĄC U NAS, WSPIERACIE MISJE W RÓŻNYCH KRAJACH

W niedzielę 22 października 2017 wszystkie kościoły i kaplice świata obchodziły Światowy Dzień Misyjny ustanowiony już 91 lat temu przez Stolice Apostolską. W Polsce przyjęła się nazwa Niedzieli Misyjnej.

Parafia p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Gorzowie Wlkp. gościła w tym dniu Sekretarza Misyjnego z Warszawy br. Krzysztofa Przybylskiego, który w głoszonym słowie zachęcał i przypominał o misyjności Kościoła katolickiego, o tym, że każdy z nas modląc się lub w inny sposób wspierając misje i misjonarzy, sam staje się misjonarzem. Najbardziej zapadły mi w pamięci słowa „miłość i miłosierdzie”, bez których misje nie miałyby szansy istnieć. Brat Krzysztof mówił o poświeceniu i pracy braci, którzy opuścili rodzimy kraj, żeby często w niepewności jutra i niekiedy ciężkich warunkach nieść miłosiernego Chrystusa ludziom, którzy nigdy o Bogu nie słyszeli.

Uczestnicząc w tej niedzieli, jako wolontariuszka, nasunęło mi się kilka refleksji. Widzę nie tylko ogromną potrzebę wspierania misji, zarówno modlitewnie (a może przede wszystkim), jak i finansowo, gdzie braciom często brakuje podstawowych produktów, nie mówiąc np. o Gabonie, gdzie próbuje budować się przedszkole i nowy kościół, i ta potrzeba jest dużo większa. Miałam również okazje doświadczyć ogromnej hojności ludzi, którzy z żywym zainteresowaniem przychodzili po Eucharystii wypytując i wspierając misje. Wiele osób zadeklarowało również swoja modlitwę na rok za konkretnego Brata. Takie wydarzenia umacniają i pokazują o potrzebie przypominania ludziom, którzy chętnie wspieraliby takie akcje, bądź zaangażowali się czynnie w misje, ale pochłoniecie życiem codziennym skutkuje brakiem czasu na refleksje.

Kolejna rzecz, nad która moje myśli zatrzymały się na dłużej, to moje miejsce w Kościele, jako uczennica Chrystusa. Jako właśnie ta niosąca na co dzień Chrystusa do pracy, do domu i do każdego środowiska, w którym się znajduje. Na ile każdy człowiek patrząc na mnie widzi moje życie Ewangelią, czy w ogóle widzi?! Zdałam sobie sprawę, że poprzez swoją postawę, mogę być misjonarka w każdej chwili mojego życia.

Z pełnym przekonaniem mogę napisać, że Niedziela Misyjna w tym roku była dla mnie wielką motywacją. I dzięki łasce Bożej, będzie można wkrótce zobaczyć jej owoce.

Z modlitwą za kapłanów misjonarzy,

Wolontariuszka Lucy

[Best_Wordpress_Gallery id="26" gal_title="Niedziela Misyjna w Gorzowie"]

Misja w centrum wiary chrześcijańskiej


Drodzy Bracia i Siostry!

Również w tym roku Światowy Dzień Misyjny zwołuje nas wokół osoby Jezusa, „pierwszego i największego głosiciela Ewangelii” (PAWEŁ VI, adhort. ap. Evangelii nuntiandi, 7), który nieustannie posyła nas na przepowiadanie Ewangelii miłości Boga Ojca w mocy Duchach Świętego. Dzień ten zachęca nas do ponownego zastanowienia się nad misją w centrum wiary chrześcijańskiej. Kościół jest bowiem misyjny ze swej natury. Gdyby tak nie było, to nie byłby on Kościołem Chrystusa, ale stowarzyszeniem pośród wielu innych, które bardzo szybko wyczerpałoby swój cel i zanikło. Musimy zatem postawić sobie kilka pytań dotykających naszej chrześcijańskiej tożsamości i naszych obowiązków jako ludzi wierzących w świecie ogłupionym wieloma złudzeniami, zranionym wielkimi frustracjami i rozdartym wieloma bratobójczymi wojnami, które niesprawiedliwie uderzają zwłaszcza w niewinnych. Co jest podstawą misji? Co jest istotą misji? Jakie jest niezbędne nastawienie misji?

Misja i przemieniająca mocy Ewangelii Chrystusa, Drogi, Prawdy i Życia

1. Misja Kościoła, skierowana do wszystkich ludzi dobrej woli, opiera się na przemieniającej mocy Ewangelii. Ewangelia jest Dobrą Nowiną, która niesie w sobie udzielającą się radość, ponieważ zawiera i oferuje nowe życie: życie Chrystusa Zmartwychwstałego, który przekazując swego Ducha ożywiającego, staje się dla nas Drogą, Prawdą i Życiem (por. J 14,6). Jest Drogą, która zaprasza nas do pójścia za Nim z ufnością i odwagą. Idąc za Jezusem jako Drogą, doświadczamy Prawdy i otrzymujemy Jego Życie, które jest pełną komunią z Bogiem Ojcem w mocy Ducha Świętego, który wyzwala nas od wszelkiej formy egoizmu i jest źródłem kreatywności w miłości.

2. Bóg Ojciec pragnie tej egzystencjalnej transformacji swoich synów i córek; przemiany, która wyraża się jako cześć w Duchu i prawdzie (por. J 4,23-24), w życiu ożywianym przez Ducha Świętego, naśladując Jezusa Syna ku chwale Boga Ojca. „Chwałą Boga jest żyjący człowiek” (Ireneusz, Adversus heareses IV, 20, 7). W ten sposób głoszenie Ewangelii staje się słowem żywym i skutecznym, które wypełnia to, co głosi (por. Iz 55,10-11), czyli Jezusa Chrystusa, który nieustannie staje się ciałem w każdej ludzkiej sytuacji (por. 1,14).

Misja to kairos Chrystusa

3. Zatem misją Kościoła nie jest upowszechnianie jakiejś ideologii religijnej, ani też propozycji wzniosłej etyki. Wiele ruchów w świecie potrafi wytworzyć wzniosłe ideały lub zasługujące na uwagę ekspresje etyczne. Jezus Chrystus poprzez misję Kościoła nadal głosi Ewangelię i działa, a zatem stanowi ona kairos, czas sprzyjający zbawieniu w dziejach. Przez głoszenie Ewangelii Jezus staje się ciągle na nowo nam współczesny, aby ci, którzy przyjmują Go z wiarą i miłością, doświadczali przemieniającej mocy Jego Ducha Zmartwychwstałego, który użyźnia to, co ludzkie i to, co stworzone, podobnie jak to czyni deszcz z ziemią. „Jego zmartwychwstanie nie należy do przeszłości; zawiera żywotną siłę, która przeniknęła świat. Tam, gdzie wszystko wydaje się martwe, ze wszystkich stron pojawiają się ponownie kiełki zmartwychwstania. Jest to siła nie mająca sobie równych” (Adhort. ap. Evangelii gaudium, 276).

4. Zawsze pamiętamy, że „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie” (BENEDYKT XVI, Enc. Deus caritas est, 1). Ewangelia jest Osobą, która stale daje siebie i nieustannie zachęca tych, którzy ją przyjmują z wiarą pokorną i wyrażającą się w czynach, do dzielenia swojego życia poprzez rzeczywisty udział w Jego paschalnej tajemnicy śmierci i zmartwychwstania. W ten sposób Ewangelia staje się przez chrzest, źródłem nowego życia, wolnego od panowania grzechu, oświeconego i przekształconego przez Ducha Świętego. Przez bierzmowanie staje się umacniającym namaszczeniem, które dzięki temu samemu Duchowi Świętemu wskazuje nowe drogi i strategie świadectwa i bliskości. A przez Eucharystię staje się pokarmem człowieka nowego, „lekarstwem nieśmiertelności” (IGNACY ANTIOCHENSKI, List do Efezjan, 20, 2).

5. Świat potrzebuje przede wszystkim Ewangelii Jezusa Chrystusa. Poprzez Kościół kontynuuje On swoją misję Miłosiernego Samarytanina, opatrując krwawiące rany ludzkości, oraz misję Dobrego Pasterza, nieustannie poszukując tych, którzy się zagubili na drogach zagmatwanych i prowadzących do nikąd. Dzięki Bogu nie brakuje znaczących doświadczeń, które świadczą o przemieniającej mocy Ewangelii. Myślę o czynie tego studenta z plemienia Dinka, który za cenę własnego życia chroni mającego zostać zabitym studenta z plemienia Nuer. Myślę o owej celebracji eucharystycznej w Kitgum, w północnej Ugandzie, zroszonej wówczas krwią przez okrucieństwo grupy rebeliantów, gdy misjonarz kazał ludziom powtarzać słowa Jezusa na krzyżu: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”, jako wyraz rozpaczliwego krzyku braci i sióstr ukrzyżowanego Pana. Celebracja ta była dla ludzi źródłem wielkiej pociechy i męstwa. Możemy też pomyśleć o wielu niezliczonych świadectwach, o tym, jak Ewangelia pomaga przezwyciężyć zamknięcia, konflikty, rasizm, trybalizm promując wszędzie i pośród wszystkich pojednanie, braterstwo i dzielenie się.

Misja inspiruje duchowość nieustannego wyjścia, pielgrzymowania i wygnania

6. Misja Kościoła ożywiana jest duchowością nieustannego wychodzenia. Chodzi o „wyjście z własnej wygody i zdobycie się na odwagę, by dotrzeć do wszystkich peryferii potrzebujących światła Ewangelii” (Adhort. ap. Evangelii gaudium, 20). Misja Kościoła pobudza postawę nieustannej pielgrzymki przez różne pustynie życia, poprzez różne doświadczenia głodu oraz pragnienia prawdy i sprawiedliwości. Misja Kościoła inspiruje doświadczenie ciągłego wygnania, aby człowiek spragniony nieskończoności poczuł swoją kondycję wygnańca zmierzającego do ostatecznej ojczyzny, umiejscowionego między „już” a „jeszcze nie” Królestwa Niebieskiego.

7. Misja mówi Kościołowi, że nie jest on celem samym w sobie, ale jest pokornym narzędziem i pośrednictwem Królestwa. Kościół autoreferencyjny, który lubuje się sukcesach doczesnych, nie jest Kościołem Chrystusa, Jego ciałem ukrzyżowanym i chwalebnym. Dlatego właśnie powinniśmy wybierać „raczej Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody kurczowego przywiązania do własnego bezpieczeństwa” (tamże, 49).

Młodzi, nadzieja misji

8. Młodzi są nadzieją misji. Osoba Jezusa i głoszona przez Niego Dobra Nowina nadal fascynuje wielu ludzi młodych. Szukają oni dróg, na których można urzeczywistniać męstwo i porywy serca w służbie ludzkości. „Wielu młodych ludzi ofiaruje swą solidarną pomoc wobec nieszczęść świata i podejmuje różne formy aktywnego działania i wolontariatu. […] Jakie to piękne, że młodzi są «pielgrzymami wiary», szczęśliwi, że mogą nieść Jezusa na każdą ulicę, na każdy plac, w każdy zakątek ziemi!” (tamże, 106). Najbliższe Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, które odbędzie się w 2018 roku pod hasłem „Młodzież, wiara i rozeznanie powołania”, jawi się jako opatrznościowa okazja, by zaangażować ludzi młodych we wspólną odpowiedzialność misyjną, która potrzebuje ich bogatej wyobraźni i kreatywności.

Posługa Papieskich Dzieł Misyjnych

9. Papieskie Dzieła Misyjne są cennym narzędziem, by wzbudzić w każdej wspólnocie chrześcijańskiej pragnienie wyjścia poza własne granice i ze swoich zabezpieczeń, aby wypłynąć na głębię i głosić Ewangelię wszystkim. Poprzez głęboką duchowość misyjną, którą trzeba żyć codziennie, stały trud formacyjny oraz animację misyjną, dzieci, młodzież, dorośli, rodziny, kapłani, zakonnicy i biskupi angażują się na rzecz rozwoju serca misyjnego w każdym z nich. Światowy Dzień Misyjny, promowany przez Dzieło Rozkrzewiania Wiary jest dobrą okazją, aby misyjne serce wspólnot chrześcijańskich brało udział poprzez modlitwę, świadectwo życia i wspólnotę dóbr w zaspokojeniu poważnych i wielkich potrzeb ewangelizacji.

Prowadzić misję wraz z Maryją, Matką ewangelizacji

10. Drodzy bracia i siostry, prowadźmy misję, czerpiąc natchnienie z Maryi, Matki ewangelizacji. Ona, pod natchnieniem Ducha Świętego przyjęła Słowo życia w głębi swej pokornej wiary. Niech Dziewica Maryja pomoże nam w wypowiedzeniu naszego „tak” wobec pilnej potrzeby, by Dobra Nowina Jezusa rozbrzmiewała w naszych czasach. Niech nam wyjedna nowy zapał, aby wszystkim zanieść Ewangelię życia, która zwycięża śmierć. Niech wstawia się za nami, byśmy mogli zyskać świętą śmiałość poszukiwania nowych dróg, aby do wszystkich dotarł dar zbawienia.

Watykan, 4 czerwca 2017
Uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Franciszek

Kilka dni temu mogliśmy przeczytać relację o rozpoczęciu postulatu Prowincji Warszawskiej Kapucynów w Łomży. W nawiązaniu do tej informacji chciałbym podzielić się radością z dwóch kolejnych postulantów z naszej Prowincji, którzy 10 października rozpoczęli oficjalnie pierwszy rok postulatu w Cocobeach w Gabonie. Nazywają się: Alain i Joseph-Christ i pochodzą kolejno z Libreville i z naszego sanktuarium Matki Bożej Gabońskiej w Melen. Dołączyli tym samym do dwóch pozostałych Gabończyków: br. Gloire, który jest na drugim roku filozofii w Beninie i Emila, który odbywa drugi rok postulatu na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Polecamy modlitwie braci powołania z Gabonu, a także naszą Delegaturę.

br. Piotr Wrotniak 

[Best_Wordpress_Gallery id="25" gal_title="Postulat w Gabonie"]

W zeszły poniedziałek pojechałem rowerem w las na drogę w wiosce Nianam. Jadę sobie, słuchając muzyki, a tu ten oto wielki wąż pyton leży sobie przy drodze i grzeje się na słońcu. Dopiero, gdy przejechałem, zdałem sobie sprawę, że to prawdziwy i wcale nie martwy dziki wąż. Zatrzymałem się, ale przecież muszę teraz wrócić, innej drogi nie ma, a nie wiem jak zareaguje jak będę teraz przejeżdżał…
Jak się dzisiaj okazało miał 4,30 metrów długości, takie pytony przecież mogą i ludzi
 pożreć. Lekki dreszczyk emocji, krótka modlitwa: Panie ochraniaj mnie przed tym zwierzem! Gazu i do przodu. I tym razem nawet się nie ruszył. 
Powiadomiłem niedaleko mieszkającego mężczyznę, że duży wąż jest niedaleko, on wziął maczetę i poszedł do węża, ale pyton poszedł sobie do lasu…
Jak później wyczytałem to największy gatunek węża występującego w Gabonie, dorosły osiąga od 4 do 6 metrów długości. Żyje do 30 lat, ten był by pożył jeszcze gdyby nie postanowił zamieszkać w pobliżu wioski. Po kilku dniach ludzie z pobliskiej wioski upolowali pytona...

 

br. Piotr Wrotniak

W dniu liturgicznej uroczystości Św. Franciszka zapraszamy do przeczytania artykułu o duchu misyjnym Biedaczyny z Asyżu. O jego pragnieniach, planach, nieustępliwych dążeniach oraz realizacji wielkiej misji niesienia Chrystusa na krańce świata.

Tajemnicza wyprawa św. Franciszka

Pragnął wyruszyć do Ziemi Świętej w bardzo nieprzychylnym dla chrześcijaństwa czasie. Chciał nawrócić samego sułtana, mimo, iż ten wyznaczył cenę za głowę każdego chrześcijanina. O kim mowa? O świętym Franciszku z Asyżu. Jego życie jest pełne barwnych historii, obrosło legendami i mitami. Jest tajemnicze i intrygujące. A do najciekawszych wątków jego życia należą chyba właśnie te, które dotyczą wyprawy do Ziemi Boga.

Pielgrzymka śladami Zbawiciela zaliczana była w epoce średniowiecza do jednych z najważniejszych praktyk religijnych. Do Ziemi Świętej – począwszy od słynnej wyprawy cesarzowej Heleny z IV wieku, kiedy to odnaleziono relikwie Krzyża Pańskiego – udawały się niezliczone rzesze chrześcijan. Sytuacja zaczęła komplikować się w VII wieku, gdy region ten został opanowany przez Arabów. Potem, za panowania Karola Wielkiego, sytuacja znowu stała się przychylniejsza, nawiązano dobre stosunki dyplomatyczne, i ruch pielgrzymkowy odrodził się. Jednakże cztery wieki później, kiedy wojska krzyżowców poniosły dotkliwą klęskę w bitwie z muzułmanami pod Hittin (1187r.), znowu został zahamowany.

Wyprawa planowana przez świętego Franciszka z Asyżu przypadła właśnie na czas, gdy sytuacja w Ziemi Świętej była wyjątkowo napięta. A próba podjęcia pokojowej rozmowy z sułtanem w czasach, kiedy to w skutek wypraw krzyżowych przelewano hektolitry krwi, groziła utratą życia. Tym bardziej, że rozmówca świętego Franciszka, wyznaczył specjalną nagrodę za jego głowę, o czym dowiadujemy się z Żywotu większego świętego Franciszka z Asyżu autorstwa św. Bonawentury. Jednakże realizacja tego największego pragnienia Franciszka była kilkakrotnie planowana

Płonąc żarem Boskiej miłości, święty ojciec Franciszek starał się zawsze przykładać rękę do spraw ważkich, a mając wielkoduszne serce, podążał drogą przykazań Bożych, pragnąc osiągnąć najwyższą doskonałość. Mianowicie w szóstym roku [od] swego nawrócenia, ogarnięty wielkim płomiennym pragnieniem męczeństwa, postanowił przeprawić się do Syrii dla głoszenia wiary chrześcijańskiej i nawrócenia Saracenów i innych niewiernych.

Powyższy fragment pochodzi z biografii pisanej przez Tomasza z Celano i rozpoczyna opis pierwszej nieudanej wyprawy do Ziemi Świętej, podjętej w 1212 roku. W zrealizowaniu planu na przeszkodzie stanęły złe warunki pogodowe. Ale już niespełna rok później Biedaczyna z Asyżu podjął kolejną próbę, drogą lądową chciał dotrzeć do Maroka, by tam nawracać innowierców. Także i tym razem plan nie powiódł się, podróż musiała zostać przerwana z powodu choroby.

Święty nie zarzucił jednak myśli odwiedzenia miejsc uświęconych obecnością Chrystusa, wyprawę ponowił w siedem lat od niefortunnej eskapady morskiej. I tutaj zaczynają się piętrzyć problemy związane z tym, co dokładniej planował Franciszek, a co udało mu się zrealizować. Autorzy żywotów zgodnie odnotowują fakt odbycia podróży do Ziemi Świętej, niestety nie podają zbyt licznych szczegółów. Pozostają, więc nam dzisiaj spekulacje, czy  Franciszek przebywał w Jerozolimie? Możemy założyć, że z całą pewnością, że dołożył wszelkich starań, aby odbyć pielgrzymkę śladami Chrystusa. Czy jednak w tak skomplikowanych realiach politycznych, konfliktu zbrojnego pomiędzy islamem, a krzyżowcami było to w ogóle możliwe? Jak podkreśla wybitny znawca historii zakonu franciszkańskiego, dr hab. Wojciech Mruk, w źródłach powstałych bezpośrednio po śmierci świętego brak wzmianek o nawiedzeniu Grobu Zbawiciela, pojawiają się one dopiero ponad sto lat później, kiedy to podróż Franciszka na wschód obrosła już licznymi legendami.

Co jednak możemy powiedzieć o wyprawie świętego z 1219 roku?

Franciszek wyruszył na nią zapewne po zakończeniu Kapituły Generalnej (odbytej w maju w Porcjunkuli), do Ziemi Świętej dotarł być może w lipcu 1219 roku. Najprawdopodobniej na ląd wyszedł w Akkce, gdzie już wówczas przebywał brat Eliasz, który stał na czele Prowincji franciszkańskiej w Ziemi Świętej. Gdzie potem skierował swe kroki święty Franciszek, niestety nie wiadomo.

Na kartach dziejów pojawia się kilka miesięcy później, ale już w Egipcie. Jak tam dotarł? Najprawdopodobniej drogą morską, gdyż podróż lądem była zbyt niebezpieczna. Sytuacja polityczna była bowiem, używając języka współczesnej dyplomacji, „mało stabilna”, a konkretniej toczyła się wojna pomiędzy władającym Jerozolimą sułtanem Al-Mu'azzamem, a krzyżowcami. Powrócił nawet wówczas pomysł zburzenia chrześcijańskich miejsc świętych w samej Jerozolimie, do czego jednak szczęśliwie nie doszło. Najintensywniejsze działania wojenne toczyły się wówczas w okolicach Damietty w Egipcie, którą oblegały oddziały krzyżowców.

To właśnie podczas tego oblężenia doszło do jednego z najbardziej zaskakujących wydarzeń epoki średniowiecza. Tu święty Franciszek postanowił udać się do sułtana Al-Kamila brata Al-Mu'azzama i nawrócić go na wiarę chrześcijańską.

Oddajmy na chwilę głos Tomaszowi z Celano autorowi biografii świętego:

Lecz któż zdołałby opowiedzieć, z jaką stałością ducha stał przed jego obliczem, z jakim męstwem ducha z nim mówił, z jakim darem wymowy odpowiadał tym, którzy urągali wierze chrześcijańskiej? (…) I chociaż przez wielu [Saracenów] został potraktowany dość wrogo i ze wstrętem, przez sułtana jednak przyjęty został z niezwykłą czcią. [Sułtan] szanował go, jak tylko mógł, a wręczywszy mu wiele darów, starał się zwrócić jego umysł ku bogactwom tego świata. Leczy gdy zobaczył, że on stanowczo gardzi [tym] wszystkim jak nieczystościami, napełnił go ogromny podziw i troszczył się o niego jako o człowieka niepodobnego do innych. Bardzo poruszyły go słowa Franciszka i chętnie go słuchał.

Według innych źródeł, Franciszek miał toczyć rozmowy z Al-Kamilem dotyczące Trójcy Świętej, grzechu pierworodnego czy Jezusa Chrystusa. Co warte jest podkreślenia, najwcześniejsze źródła dotyczące Biedaczyny z Asyżu uwypuklają fakt, że sułtan odnosił się do niego przychylnie. Miał nawet prosić, aby został z nim na dłużej.

W jednym z przekazów można odnaleźć zaskakującą informację, otóż sułtan zwrócił się do Franciszka aby odmówił modlitwę w jego intencji.

Trudno natomiast uwierzyć, aby sułtan miał prosić świętego o przyjęcie darów, które ten mógłby następnie rozdać chrześcijanom potrzebującym wsparcia, bądź przekazać je kościołom. Ten fragment żywotu odpowiada bardziej wzorcom literackim z hagiografii niż rzeczywistości. Święty Bonawentura opisując dyskusję Franciszka z Al-Kamilem przedstawił propozycję jaką zakonnik złożył sułtanowi.

Krótki pobyt Ojca Serafickiego u sułtana obrósł w liczne legendy. Z całą pewnością wiemy, że Franciszek kontaktował się z sułtanem, przebywał wśród muzułmanów wraz z jednym ze swych braci (brat Illuminat), po czym bezpiecznie powrócili do miejsca stacjonowania oddziałów krzyżowców.

(obszerne fragmenty artykułu Wiktora Szymborskiego z: www.stacja7.pl/swieci/tajemnicza-wyprawa-sw-franciszka/)

 

br. Krzysztof Przybylski

cart linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram