Trzy lata temu dokładnie 26.06.2014r. odszedł od nas nasz brat Paweł Truszkowski…
Dla tych, którzy nie mieli okazji Go poznać przedstawiamy krótko historię życia brata Pawła. Urodził się w Piszu 4 listopada 1976 r. Jego rodzice Stanisław i Pelagia ochrzcili go tam 25 grudnia 1976 r. w parafii pw. św. Jana Chrzciciela. Ma młodszą siostrę Agnieszkę. W wieku 6 lat rozpoczął naukę w szkole podstawowej, a następnie ukończył liceum ogólnokształcące. W 1995 r. zdał maturę. Sakrament bierzmowania przyjął 10 maja 1990 r. w parafii św. Brunona w Giżycku z rąk bp. Józefa Wysockiego. Przyjął imię Jan.
Udzielał się przy parafii Ducha Świętego Pocieszyciela w Giżycku. Pełnił tam posługę lektora i animatora młodszych ministrantów. Należał również do Ruchu Światło-Życie i brał udział w pielgrzymkach pieszych na Jasną Górę (warmińskich i ełckich). Na pielgrzymkowych szlakach posługiwał jako porządkowy, animator śpiewu i liturgii. Br. Paweł dwukrotnie brał udział w Olimpiadach Teologicznych, na których został wyróżniony. Warto wspomnieć, że angażował się w pomoc przy budowie nowego kościoła parafialnego.
Zafascynowany osobą św. Franciszka, podjął drogę powołania zakonnego. Do postulatu został przyjęty 16 czerwca 1995 r. i z dniem 1 września tego roku rozpoczął pierwszy etap formacji w Warszawskiej Prowincji Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów.
Kolejnym krokiem był nowicjat w Nowym Mieście nad Pilicą. Po jego zakończeniu złożył pierwszą profesję zakonną. Stało się to 8 września 1997 r.
W czasie studiów w Wyższym Seminarium Duchownym w Lublinie na Poczekajce zaangażował się w pracę z dziećmi w „Domu Ciepła”. Był uzdolniony artystycznie. Prowadził tam grupę teatralną, a jego spektakle (np. „Opowieść wigilijna”) przyciągały wielu widzów.
Współbracia wspominają br. Pawła, jako człowieka o wyjątkowej wrażliwości. Był oddany Bogu na modlitwie, w pomocy drugiemu człowiekowi, a szczególnie ludziom ubogim. Już w seminarium interesował się misjami, współorganizując dni misyjne. Uczył się języka francuskiego.
Profesję wieczystą złożył 13 stycznia 2002 r. w Lublinie na ręce br. Piotra Stasińskiego, prowincjała. W Olsztynie, 3 marca 2002 r. przyjął święcenia diakonatu przez posługę arcybiskupa warmińskiego Edmunda Piszcza. Święcenia prezbiteratu przyjął 8 czerwca 2003 r. w Łomży z rąk biskupa łomżyńskiego Stanisława Stefanka. Łomża była jego pierwszym po święceniach miejscem pracy i życia.
W czerwca 2006 r. Br. Paweł otrzymał zgodę na wyjazd do Gabonu, po wcześniejszym przygotowaniu w Centrum Misyjnym w Warszawie, rozpoczął swoją przygodę z Afryką. Pracował w parafii Ntoum w Gabonie.
To miejsce stało się również ostatnim w jego historii życia zakonnego. Zmarł nagle, po krótkim pobycie w szpitalu w klinice w Libreville 26 czerwca 2014 r., w czwartek o godz. 4.15. Miał niespełna 38 lat, 17 lat życia zakonnego i 11 lat kapłaństwa. Został pochowany w Ntoum, gdzie był proboszczem.
br. Krzysztof Przybylski
[Best_Wordpress_Gallery id="22" gal_title="Br. Paweł"]
Co mi przyniósł rok w wolontariacie?
Zanim napiszę o wolontariacie, muszę wspomnieć o wspólnocie. Nie trzeba w niej być, aby być wolontariuszem. Jednakże dla mnie jedno i drugie tworzy całość, w której wspólnota odgrywa bardzo istotną rolę. Jest ona miejscem, w którym odkrywam siebie i relacje z ludźmi. Pan Bóg działa na rożne sposoby przez nas i przez innych, dlatego wspólnota jest tak ważna, pomaga dostrzegać Boga we wszystkich. To, co otrzymuje od Ojca na formacji duchowej mogę wykorzystywać w akcjach wolontariatu.
Co mi przyniósł ten rok? Patrząc teraz z perspektywy całego roku ciężko stwierdzić co dał mi wolontariat. W życiu dzieje się tyle rzeczy, że czasami nie nadążam. Jednak na myśl przychodzi mi parę rzeczy:
Wyjazdy w Polskę. Przygotowanie niedzieli misyjnej wiąże się z jechaniem w różne miejsca. W tym roku byłem jedynie w Lublinie, niestety wszędzie nie ma możliwości, aby pojechać. Jednak poprzednie lata pokazały mi różne krańce Polski.
Ludzie, dużo ludzi. Spotkania i wyjazdy sprzyjają poznawaniu znacznej ilości różnych osób.
Radość. Wynika ona z dawania siebie innym. Praca w wolontariacie jest czasami męcząca i czasochłonna, jednak gdy wykonuje się jakieś zadanie nie oczekując wynagrodzenia i wdzięczności, otrzymuje się znacznie więcej. Wtedy powstaje w człowieku radość i wielka chęć większego dawania siebie. Wydaje mi się, że aby to zrozumieć trzeba tego doświadczyć.
Dużo dobrego jedzenia! Gdzie nie pojedziemy zawsze jest ktoś kto częstuje nas dobrym jedzeniem. Aż ciężko nie popaść w obżarstwo.
Wyzwania i przeciwności. Praca z ludźmi nie jest łatwa - odmienne charaktery i poglądy. Wszystko to zderza się ze sobą i wymaga zajrzenia w siebie. A do tego dochodzą różnego rodzaju trudności. Bywało, że niektóre pomysły kończyły się na dobrych chęciach, a wtedy trzeba było stanąć w prawdzie i zrezygnować z nich. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Jednak ostatecznie wszystkie te sytuacje dały mi dobre owoce.
Motywacje. Bywały dni, gdy naprawdę nic mi się nie chciało, ale i tak szedłem na wolontariat, a wtedy po zakończonej pracy czułem działanie Ducha Świętego. Jak widać Ludzka natura bez Boga jest leniwa i pazerna (przynajmniej w moim przypadku). To Wolontariat zmotywował mnie do pracy i większego działania w życiu.
Nauka i rozwój. Praca w wolontariacie często polega na wymyślaniu rożnego rodzaju akcji. Wiele rzeczy trzeba było nauczyć się samemu, aby móc wykonać zaplanowane działania. Dzięki angażowaniu się w wolontariat nauczyłem się lepiej organizować swój czas oraz obsługiwać programy komputerowe, których wcześniej nie używałem.
Każdy rok w wolontariacie jest inny i przynosi inne wyzwania. Zapraszam wszystkich do wsparcia dzieła wolontariatu misyjnego. Praca dla chętnych zawsze się znajdzie.
Patryk R.